piątek, 25 marca 2011

Assassin's Creed: Brotherhood - Recka!

Assassin's Creed: Brotherhood to już kolejna pozycja z serii Assassin's Creed, a jej samej poważnym graczom nie trzeba przedstawiać. Ponownie wcielamy się w role Ezio Auditore da Firenze, aby stoczyć zabójczą walkę z Cesare Borgia. W tej części przenosimy się do ogromnego Rzymu, który jest na prawdę przestrzennym terenem. Brotherhood jest oczywistą kontynuacją wydarzeń z drugiej części gry.

Jeżeli chodzi o fabułę, to jest to bardzo mocny element gry, z naprawdę przyciśnięciem na słowo mocne. Prowadzimy dalsze problemy Ezio, a także Desmonda - na którym autorzy skupili się dość mocno i teraz nie będą to króciutkie z nim sekwencje, a często długie wędrówki po różnych lokacjach. Losy Ezia opierają się na odzyskaniu Rzymu z rąk złego "dyktatora", Cesare Borgia. Zaś jeżeli chodzi o Desmonda to całość będzie się kręciła wokół Fragmentu Edenu. W całej grze spotkamy wielu przyjaciół z drugiej części, jak Bartolomeo, czy La Volpe, a także poznamy nowych sprzymierzeńców. Całość jest napisana bardzo dobrze, a wiele zadań pobocznych, czy znajdziek uzupełnia tą historię..

 

Największą nowością, oprócz trybu multiplayer jest z całą pewnością prowadzenie swojego bractwa Asasynów. Po kilku pierwszych sekwencjach stoimy już przed zadaniem werbowania swoich towarzyszy. Całość odbywa się banalnie, bo jedynie musimy pokonać strażników, którzy dość widocznie "czegoś chcą" od danego mieszczanina. Potem bez namysłu owa osoba przyłącza się do naszej "radosnej gromadki". Asasynów możemy wysyłać na misje, a wraz z postępem i zyskiem doświadczenia awansują oni na nowe poziomy. Na owych poziomach możemy przydzielić zawsze punkt do dwóch kategorii - broń, lub pancerz. Po osiągnięciu dziewiątego poziomu, nasz wojownik może stać się pełnoprawnym Asasynem, a towarzyszy temu specjalna ceremonia. Oprócz tego oczywiście w ciągu samej rozgrywki możemy wzywać naszych kompanów, a oni sami również zyskują specjalnie zdolności, jak bomba dymna, czy pistolet. Cały system sprawia wrażenie bardzo ubogiego, bo niestety opcji zarządzania jest mało. Ogranicza się to do wysyłania Asasynów na misje i przywoływania do nas i nic więcej. Samo okno jest dość ubogie, co nie sprawia przyjemnego wrażenia. Wyraźnie brakuje tutaj jakiegoś dodatkowego akcentu. Równie dobrze ten tryb można było wykorzystać do co-opa, ale to już temat na inne rozważania.


Jednym z celi jest wyzwolenie Rzymu z niewoli złego tyrania Borgia. Aby uwolnić dane nam dzielnice musimy niszczyć tzw. "Wieże Borgia", a następnie odbudowywać standardowe budynki znane nam z pierwszej części. W zamian dostajemy procent z zysków, a także same zniżki w sklepie. Również pojawia się nowa opcja wykupowania budynków dla frakcji, a mamy je trzy - Najemnicy, Złodzieje i Kurtyzany. Jest to dość mały aspekt, ale na pewno da kilkadziesiąt, albo nawet więcej minut dodatkowej zabawy z grą. Przyjemne dla oka na pewno będą także spotkania ze znanym nam Leonardo da Vinci'm, czy Niccolo Machiavellim.


Jednym również z bardzo zachęcających aspektów gry są zadania poboczne. Tym razem zostały one przemyślane i są bardzo urozmaicone. Mamy zadania od Leonarda da Vinci, który prosi nas o pomoc w zniszczeniu jego maszyn, które wykonał pod przymusem dla rodziny Borgia. Misje te są bardzo urozmaicone i bardzo u satysfakcjonujące gracza. Mamy również znane nam już bardzo dobrze katakumby, które objawiają się w tym momencie pod szyldem zdobycia zbroi Romulusa. Te zadania również są często urozmaicane przez autorów, nie polegają na samym aspekcie akrobacyjnym, a często musimy przed tym coś jeszcze zrobić, przykładowo gonić kardynała z pewnym "kluczem" przez połowę kościoła. Mamy również standardowe flagi i pióra do zebrania w formie znajdziek i nie są one jakoś specjalne zachęcające. Mamy również specjalną tablicę ze zleceniami od różnych frakcji, a raczej można to traktować jako wyzwania, które polegają na zabiciu, czy zrobieniu określonej liczby razy danej rzeczy. Często dostajemy również misje od mieszczan, aby pomóc im pozbyć się złego dyktatora dzielnicy, czy w innych często zaskakujących sprawach. Te misje też są złożone, a nawet często wywołujące uśmiech na twarzy, gdyż sytuacje są bardzo komiczne. Dostajemy również wraz ze wzrostem ogólnej synchronizacji naszych poczynań zadania od Cristiny. Są one cofnięciem się do przeszłości Ezio, gdy był jeszcze młody i mieszkał we Florencji, a potem nieco później. Owe zadania są jedną z moich ulubionych części gry. Są niesamowicie klimatyczne, a zarazem krótkie i nie raz żal jest wracać już do Rzymu. Oprócz tego otrzymujemy normalne zlecenia na zabójstwa z ptasznika, jest to raczej standard.


Przy przyjęciu określonej misji często dostajemy dodatkowy parametr, aby wykonać daną misję w stuprocentowej synchronizacji. Należy bowiem wiedzieć, że za misje dostajemy procenty synchronizacji, które dają nam ogólny procent w sekwencji, więc gdy chcemy skończyć grę na sto procent będziemy musieli się nieraz często namęczyć. Są to wymagania typu zabicia obiektu ukrytym ostrzem, przejścia danej misji w określonym czasie, czy po prostu spełnienie jakiegoś innego warunku. Sam z początku gry uważałem, że to będzie prościzna, lecz z biegiem czasu mocno się przeliczyłem. Owe "wyzwania" są nieczęsto trudne do zrealizowania i wymagają dużego poświęcenia uwagi.

Osobiście póki co uważam Assassin's Creed: Brotherhood za grę roku. Na prawdę mamy bardzo mocno dopracowaną kampanię dla pojedynczego gracza, a do tego dochodzi niebanalny tryb multiplayer, który opiszę w drugiej recenzji. Z czystym sercem i sumieniem mogę polecić każdemu graczowi ten tytuł, gdyż jest na prawdę mocno wart uwagi każdej osoby.

Plusy:

- Niesamowita kampania.
- Barwne i interesujące postacie.
- Fenomenalny Rzym.
- Zadania poboczne.
- Dłuższy wątek Desmonda.
- Easter Egg'i.
- Multiplayer.
- System Bractwa Asasynów

Minusy:

- "Dziwne" zakończenie, które mnie nie usatysfakcjonowało.

niedziela, 20 marca 2011

Assassin's Creed: Brotherhood - The Da Vinci Disappearance!


The Da Vinci Disappearance to dodatek do gry Assassin's Creed: Brotherhood. Ponownie wcielamy się w starszego już Ezio Auditore, który powraca do Rzymu i odwiedza swoje przyjaciela. Niestety, po krótkim spotkaniu zostaje on uprowadzony, a my stajemy przed wyzwaniem uratowania go.

Sama gra jest typową podstawką z dodaną osobną fabułą i nawet ciekawymi zadaniami. Wątek fabularny to oczywiście porwanie Leonarda, a naszym zadaniem jest go odnalezienie i uratowanie. Całość da nam około trzech godzin zabawy z Assassin's Creed, a jak na DLC jest to całkiem niezły wynik. Jednak, czy warto? Sam uważam, że tak. Misje są ciekawe i związane odpowiednio z fabułą, a przerywników tutaj nie brak. Mamy misje skradankowe, walkę wręcz jak i bronią, a także moje ulubione - katakumby, gdzie ponownie będziemy mogli się wykazać swoimi umiejętnościami akrobacji. Muszę powiedzieć, że większość misji mnie usatysfakcjonowała, oprócz jednej. Będziemy wracać do znanej nam lokacji - zamku Castello i niestety, trzy czwarte misji przejdziemy tak samo jak na początku Brotherhooda. Będziemy ponownie wchodzić na sam szczyt zamku i TĄ SAMĄ drogą przemieszczać się w środku. Niestety, tutaj akurat autorzy się nie popisali, gdyż mogli umieścić to w jakimś innym miejscu. Bardzo mnie to zirytowało, gdyż jest to dość obszerny kawałek gry i spędzimy tam dobre kilkanaście minut. Zwiedzimy także nową lokację, a mianowicie ogrody i zamek księżnej Lukrencji. Sama lokacja została stworzona przepięknie, a ogrody wykonane są z bardzo dokładnymi detalami, co oczywiście widać na pierwszy rzut oka.


Gra posiada dwa zakończenia w zależności kiedy rozpoczniemy dodatek. A mamy już taką możliwość w trzeciej sekwencji Brotherhood'a, co jest niezwykle kuszące. Dwa zakończenia są w zależności, czy rozpoczniemy owe misje przed zakończeniem "podstawki". Sam póki co widziałem tylko jedno i bardzo zainteresowała mnie możliwość drugiego zakończenia, więc oczywiście zabiorę się za ponowne przechodzenie go, bo nawet warto. Jak na dzisiejsze czasy te DLC bardzo się wyróżnia spośród innych. Mamy tutaj porządny wątek fabularny, porządne zadania i co najważniejsze - klimatyczne przerywniki filmowe, których brakowało np. w Mafii II.


W dodatku znajdziemy również nową mapę do multiplayera, a mianowicie Alhambrę. Jest ona umiejscowiona w Grenadzie, w dzielnicy Albaicin. Oprócz tego mamy do dyspozycji dwa nowe tryby - Escort i Assassinate. Pierwszy z nich polega na chronieniu VIP'a w czteroosobowej grupie przed atakiem drużyny przeciwnej. Drugi tryb gry to stosunkowo standardowy deathmatch, w którym za cel mamy zlikwidowanie jak największej ilości graczy w ciągu 10 minut. Mamy do dyspozycji również cztery, nowe postacie - Dama Rossa, Knight, Marquis i Pariah.

Reasumując, jak najbardziej mogę polecić każdemu ten dodatek, który jest po prostu zainteresowany całą serią Assassin's Creed. Z czystym sercem można wydać na nie pieniądze, a właściciele pecetowej wersji gry za darmo będą mogli przejść owe misje, do czego jak najbardziej zachęcam.

Artur "Artcik" Pyśk

piątek, 18 marca 2011

Assassin's Creed: Brotherhood - pierwsze spojrzenie!


Wczorajszego dnia zadebiutowała na rynku pecetowa wersja Assassin's Creed: Brotherhood. Wszystkim zagorzałym graczom raczej tytułu nie trzeba przedstawiać, ale warto wspomnieć, że nie jest to pełnoprawna trzecia odsłona serii. Brotherhood dalej opowiada o losach Ezio Auditore da Firenze, który tym razem trafia do ogromnego Rzymu. Jest się czym zachwycać?

Z czystym sercem, po przegraniu paru godzin mogę stwierdzić, że tak. Na prawdę ogromne wrażenie sprawia Rzym. Jest to na prawdę genialnie oddane miasto z realnego życia. Jest wiele szczegółów, jak Koloseum, czy inne popularne miejsca, ale przede wszystkim rozległość miasta może zachwycić. Momentami jest to frustrujące, gdzie musimy przemieszczać się pięć minut z jednego punktu do drugiego, ale rekompensują to przepiękne widoki. Silnik graficzny nie został specjalnie zmieniony, jest to ten sam z AC: II wraz z pewnymi ulepszeniami, ale nieznacznymi.


Jeśli chodzi o mechanikę gry, to mamy raczej standardową z poprzednich części gry. Wiele się nie zmienia, oprócz jednego aspektu, który po części psuje radość z gry. Chodzi mi generalnie o przechodzenie między przeciwnikami podczas kontry. Możemy wówczas załatwić nawet pięciu przeciwników wciskając po razie przyciskiem. Jest to niesamowicie frustrujące, gdyż znacznie ułatwia walkę, a twórcy postawili tym razem na ilość przeciwników, niż jakość. Podczas tej kontry możemy pokonać każdego przeciwnika, co nie raz jest strasznie irytujące.

Fabuła trzyma poziom od samego początku, a jedna z pierwszych scen gry może na prawdę zaprzeć wdech w piersiach. Wdarło się troszeczkę skryptu, ale nie można mieć tego za złe tej grze. Jeśli chodzi o same zadania, to początkowo były one strasznie nudne - typu przynieś, zanieś, pozamiataj. Odebrałem to jako tutorial dla nowych konsumentów tej marki i idąc tym tropem myślenia było można to przeboleć. Potem generalnie questy trzymają poziom, chociaż zadarzają się wyjątki. Zaletą gry są mini-gry, w których oczywiście możemy wziąć udział. Walki na arenie, spełnianie zadań różnych frakcji, czy zabójstwa na zlecenia. Tym razem otrzymaliśmy na prawdę szereg możliwości do sprawdzenia, co jest jak najbardziej plusem. Zmieniona została formuła wspomnień - każda sekwencja składa się z poszczególnych wspomnień, które możemy przechodzić do woli. Jednak, aby utrzymać 100% synchronizacji musimy wypełnić warunek postawiony w misji, przykładowo, nie mogą nas wykryć strażnicy. Jest to raczej plus, gdyż te wyzwania nieco wymagają od gracza, a wszyscy hardkorowi gracze przecież lubią wyzwania.


 Po spędzeniu kilku godzin z tą grą, generalnie jestem na prawdę zadowolony z tej produkcji. Na dokładną recenzję możecie oczekiwać, pojawi się ona na dniach.


Artur "Artcik" Pyśk

środa, 16 marca 2011

Demo Crysis 2 - wrażenia z gry!


 Crysis jest na tyle rozpoznawalną marką, że zdążył zaskarbić już sobie niemałą grupkę fanów. Na dniach zostało wydane demo multiplayer'owe na pecety Crysisa 2. Wszyscy byli wprawdzie wniebowzięci, ale niestety - tylko przez chwilę. Liczne problemy z połączeniem, z włączeniem gry i inne mniej, lub bardziej uporczywe bugi z desperowały większość społeczności.

Gdy w końcu udało się połączyć do jakiegoś serwera wita nas standardowy wybór spośród kilku klas. Z biegiem nabierania doświadczenia w grze możemy ustawiać własne kombinacje, lecz na początku jesteśmy skazani na wybór domyślny. Później oczywiście przechodzimy do rozgrywki. Mamy tutaj standardowego Crysisa, z całym nanoskafandrem i jedną różnicą - grą online. Specjalny skafander pozwala nam na użycie takich opcji jak niewidzialność, zwiększona obrona, czy "super szybkość". Jeżeli chodzi o gameplay to mamy tutaj standardowego FPS'a. Do wyboru mamy kilka standardowych dla innych multiplayer'ów trybów. Całość ma jedną, okropną wadę. Czemu ja tutaj cały czas widzę CoD'a?! To jest niestety nieuchronne w tej grze, dostajemy perki, które są pomysłem Black Opsa. Nie ma tutaj jakichś wielkich możliwości ulepszania skafandra. Zdobywamy punkty poszczególnych umiejętności po przez używanie ich w grze, a one następnie awansują na wyższe poziomy dając nam dostęp do perków.

Jeżeli chodzi o dostępne mapy to rewelacji nie ma. Są one nastawione na dynamikę i walkę w zwarciu. Nie ma tutaj miejsc dla camperów (może to i dobrze), ale za to wpadamy co chwilę na wrogów, bądź oni na nas. Jest to uciążliwe, bo nieraz przy samym respawnie możemy zginąć. Nie są one jakoś również zmysłowo zaprojektowane. Co prawda, CryEngine 3 robi swoje, ale nie samym silnikiem żyjemy.

Podsumowując, jakiegoś kamienia milowego nie ma w perspektywie Call of Duty i raczej otrzymujemy standardowy, nieco grywalny multiplayer. Miejmy nadzieję, że autorzy przemyślą jeszcze parę aspektów i je poprawią.

Praca na konkurs „Wrażenia z dema gry Crysis 2” organizowany przez Sklep Gram.pl

Artur "Artcik" Pyśk 

L.A. Noire - Zapowiedź!


 L.A. Noire to gra tworzona przez studio Team Bondi, zaś wydawcą został respektowany już od dawna w branży gier Rockstar. O czym gra opowiada? Będziemy kierowali poczynaniami na początku posterunkowego, a zakończymy produkcję zostając detektywem w wydziale zabójstw. Jak już można się domyśleć, w tej grze będziemy rozwiązywali różne zagadki zabójstw.

Akcja gry będzie się toczyć w Los Angeles, a samo miasto ma być wiernie odwzorowane temu, z realnego świata. Na podstawie fotografii i innych źródeł historycznych, producenci odwzorują miasto z 1947 roku, bo właśnie wtedy się dzieje akcja gry. Zostaniemy poddani próbie rozwikłania serii morderstw, które w realnym świecie faktycznie się wydarzyły. Team Bondi z akt policyjnych, a także wycinków gazet opracowując dokładne wydarzenia z tamtych czasów. Nie zapomniano również o dynamice gry. Na pewno spotkamy się z efektownymi strzelaninami, czy pościgami. Jednakże, wszystko będzie bardzo sporadyczne. W tej grze przede wszystkim chodzi o zamysł klimatu i wczucia się w produkcję, a nie bezsensownego strzelania we wszystko co się rusza.


Zostanie nam poddany specjalny system śledztwa, który będzie polegał na przeszukiwaniu miejsca zbrodni, badaniu przedmiotów, przesłuchiwaniu świadków i analizie zdobytych materiałów, czy poszlak. Ważnym aspektem gry są także animacje twarzy bohaterów. Twórcy postanowili zasięgnąć po nową technologię i dzięki niej są o wiele bardziej przyśpieszone prace, a mimika twarzy na prawdę jest rewelacyjna, o czym się już mogliśmy przekonać oglądając trailery tej produkcji. Standardowo zostanie nam zaserwowana ścieżka dźwiękowa z tamtych lat, czyli możemy oczekiwać przede wszystkim jazz'u. Twórcy nie zapomnieli o panującej wtedy modzie, więc z całą pewnością będziemy mogli podziwiać ubrania Amerykanów w tamtych czasach.


Osobiście myślę, że ta gra będzie mogła zasługiwać na miano gry roku. Premierę zapowiedziano na maj tego roku, a produkcja ukaże się tylko na Xbox'y 360. Bardzo oczekuję tego tytułu i liczę, że się na nim nikt nie zawiedzie.

Artur "Artcik" Pyśk

wtorek, 15 marca 2011

Dragon Age II - pierwsze spojrzenie!



Swoją przygodę z Dragon Age 2 rozpocząłem dopiero wczoraj. Zabawiłem się już przez kilka dobrych godzin i jestem w stanie wykrztusić z siebie takie pierwsze spojrzenie na tą grę. Oczywiście owa produkcja została wyprodukowana przez Bioware, a wydawcą jest Electronic Arts. Całość odbywa się w świecie fantasy, gdzie nie brakuje magii i innych dziwnych rzeczy.

Zacznijmy od ogólnego zarysu fabuły. Na początku od razu można się zorientować podczas pierwszej cutscenki, że jesteśmy "Bohaterem". Takim mianem właśnie nas nazywa pewien krasnolud. Fabularnie uciekamy ze swojej wioski z powodu ataku pomiotów i docieramy do pewnego miasta, gdzie rozpoczyna się tak na dobre zabawa. Mamy tutaj doczynienia ze standardowym RPG'em. Jakiś problem - czyli coś trzeba dla kogoś zrobić. Standard, a cieszy. Na pewno Dragon Age 2 jest bardzo wiernie oddany pierwszej części. Momentami czuję się jakbym grał w jakieś DLC do pierwowzoru. Jest to w sumie wada, gdyż graficznie nie wiele się zmienia, oprócz lepszych cutscenek i lekko podrasowanego silnika. System zabawy się nie zmienia. Chodzimy, rozmawiamy i rozwiązujemy zadania.



Jeżeli chodzi o poziomy doświadczenia, to nie ma tutaj żadnej rewelacji. Mamy kilka atrybutów do rozdania - standardowo magia, siła, kondycja i tak dalej. Po rozdaniu tych punkcików przechodzimy do drzwka umiejętności, gdzie mamy przeróżne opcje do wyboru. Drzewko dzieli się na kilka większych umiejętności, które są podzielone na pomniejsze, np. czary. Jest to raczej standard z którym bardzo często się spotykamy, więc nie ma nad czym tutaj dalej gdybać.

Jeżeli chodzi o aspekt zadań i fabularnym, to wszystko stoi na wysokim i dojrzałym poziomie. Nie mamy śmiesznej fabuły, zaś na prawdę odpowiedzialną i cudowną historię. Długo może nie grałem, ale zdążyłem się już wkręcić w tamteń świat. Użalać się jedynie można nad zadaniami pobocznymi, które jak zawsze są na prawdę słabę. Przykład? Zielarz daje nam listę i idź chłopcze na posyłki zerwać mi jakieś kwiatki. Doczynienia z takimi zadaniami mieliśmy już wiele razy i niestety, ale ponownie to nas spotka.

Walka jest identyczna niż w pierwowzorze, chociaż może trochę dynamiczniejsza. Mamy system aktywnej pauzy, której możemy użyć w dowolnym momencie walki. Wówczas możemy się przełączać między bohaterami i używać stosownych zaklęć. Nie mam tutaj również żadnego fenomenu, zaś walka jest o wiele mocniej dynamiczniejsza niż przedtem.




To było takie moje pierwsze spojrzenie na tą grę, kompletną i za pewne dłuższą recenzję będziecie mogli przeczytać, gdy już ukończę tą produkcję. Jednakże, jak na RPG'a przystało to pewnie się jeszcze pomęczę długo czasu, a inne produkcje tuż, tuż. Tak, czy owak - na prawdę póki co serdecznie polecam ten produkt i zapraszam do kupowania w sklepach.

Artur "Artcik" Pyśk

poniedziałek, 14 marca 2011

Premiery Marca!


Ósmego marca już mogliśmy zasmakować tej kontynuuacji pierwszej części. Co nam oferuje sequel? Nowa, bardzo dojrzała fabuła, usprawniony system akcji i reszta mechanizmów z pierwszej części. Już przedtem Dragon Age zaskarbił sobie niemałą grupę fanów, przez co tytuł jest bardzo oczekiwany. W pierwowzorze zbierał oceny na poziomie 8-9, co jest bardzo dobrą oznaką jak na nową markę. Dragon Age jest tworzony przez Bioware, a natomiast wydawcą jest Electronic Arts. W tym roku ponownie został nam zaserwowany na prawdę porządny RPG, możecie oczekiwać niedługo mojej recenzji.




Siedemnastego marca odbędzie się premiera kolejnej już odsłony serii Assassin's Creed. Tutaj ponownie wcielimy się w Ezio Auditore, bohatera drugiej części i pokierujemy jego poczynaniami, wraz z gildią asasynów. Największymi nowościami tej części są na pewno system gildii i nowe miasto - Rzym. Standardowo nie zabraknie również nowych rodzajów broni, czy animacji walki z przeciwnikami, ale chyba nowością jest tutaj multiplayer. Twórcy oddają do naszego użytku tryb gry online, w którym mamy standardowo kilka trybów, poczynając od DM'u, a kończąc na zmyślnych sekwencjach. Również możecie oczekiwać prędko po premierze moich recenzji - singla i multi.

                           
Osiemnastego marca przyjdzie nam zagrać w Homefront'a. Nie jest to jakoś bardzo promowana gra, lecz sądzę, że zasługuje na rzut oka. Tutaj mamy doczynienia ze standardowym FPS'em, w którym fabuła powinna być dość istotną sprawę. Będziemy walczyć z okupantami Stanów Zjednoczonych, jako jeden z członków ruchu oporu. Scenariusz napisał John Milius, który jest twórcą Czasu Apokalipsy. Możemy mieć nadzieję, że nie będzie to kolejna gra pokroju COD'a, a wywrze na nas oryginalne wrażenie.
                                                                            



 Dwudziestego drugiego marca zagramy w Crysisa 2. Jest to długo oczekiwania kontynuuacja pierwszej części tej gry. Mamy tutaj doczynienia z kolejnym FPS'em, lecz nie byle jakim! Akcja będzie działa się w Nowym Jorku, a my ponownie zasiądziemy w posiadanie nanoskafandra, który obdarzy nas całą masą specjalnych zdolności. Będą to te same, lecz usprawnione z pierwszej części gry. Ponownie będziemy walczyć z obcymi, a nasze oko będzie umilać CryEngine 3, który ma faktycznie gwarantować wspaniałą grafikę. Dostaniemy również tryb multiplayer, który miał już swoje testy.


To są właśnie najważniejsze premiery marca. Jest ich sporo, a więc będzie w co grać. Na pewno jest to jeden z bardziej obfitujących miesięcy (jak zawsze) w nowe produkacje, ale tutaj należy się cieszyć. Ode mnie możecie oczekiwać materiałów z tych gier, recenzji, opinii - być może jakieś oddzielne tematy do dyskusji. Zapewniam, że będzie na co czekać!

niedziela, 13 marca 2011

Bulletstorm - Recka!

Bullestorm jest grą polskiego studia People Can Fly, które jest podporządkowane Epic Games. Stworzyli oni wcześniej dość znanego nam Painkillera, oraz konwersję Gears of War na pecety. Nowa ich produkcja jest tak na prawdę zmiksowaniem powyższych tytułów. Bullestorm to z pierwszego kontaktu prosty i standardowy FPS. Tak jednak nie jest.



                                                                
 Owa produkcja opowiada o losach Grey'a Hunt'a, jednego z członków oddziału Dead Echo. Całość jako zaplecze fabularne opowiada o jego przygodach, wraz z poszkodowanym przyjacielem "cyborgiem". Owi mężczyźni po pewnych wydarzeniach będą musieli uciec z planety obleganej przez zmutowane stworzenia. Brzmi dość banalnie i niestety jest. Fabuła jest strasznie prosta i niesłychanie przewidywalna. Najgorszą jej zmorą jest po prostu monotonność i długość. Być może gra jest długa, ale niektóre lokacje po prostu nudzą nas na śmierć. Po wielogodzinnym maratonie momentami mamy chęć wyłączyć tą grę i nigdy do niej nie wracać. Autorzy jednak wykreowali niesamowicie wulgarne i bezsensowne dialogi. Nadaje to pewien "klimat" grze, jednakże po pewnym czasie mamy dość kolejnych wulgaryzmów pojawiających się nam na ekranie. Tutaj jednak na plus dla tłumaczów, którzy nie zrobili z tłumaczenia tej gry jakiegoś gniota, jak to często bywa w takich przypadkach. Wulgaryzmy są dobrze i co najważniejsze - dosadnie tłumaczone.


Nasi kompani, jak i sam główny bohater są niesamowicie dobrze kreowani. Sterujemy mężczyzną z głupkowatymi odzywkami i humorem, a u boku mamy zlodowaconego cyborga, którego umysł przejmuje sztuczna inteligencja, a on sam ma zmienny nastrój. Raz z nami żartuje, a za drugim razem próbuje nas zabić. To tego dochodzi dziewczyna, która potrafi zripostować każdą odzywkę, czy zaczepkę Greysona. Najgorszym tutaj problemem jednak dalej jest rzucane mięso w dialogach. Często będziemy chwytać się za głowę i na prawdę zastanawiać się, co za debil pisał ten scenariusz. Owszem, można pochwalić autorów za niezły odjazd, ale bez przesady.


System gry jest dość oryginalny i jestem pewien, że jeszcze z takim się nie spotkaliście. W grze mamy skill-shoty, czyli odznaczenia za efektowne zabijanie przeciwników. Mamy kilka rodzajów broni i każdy z nich ma przyporządkowane kilkanaście takich odznaczeń. Za nie dostajemy punkty, które wydajemy w sklepiku. Szczerze mówiąc na prawdę pomysłowość niektórych zabójstw mnie zaskoczyła. Przykład? Traf ze snajperki w jaja przeciwnika, lub unieś przeciwnika w powietrze i strzel mu w dupę. Brzmi banalnie, ale w samej grze wygląda na prawdę komicznie. System raczej nie posiada błędów, a na pewno twórcy mogliby serwować jakieś darmowe DLC z nowymi brońmi i oczywiście zabójstwami do zrealizowania. Można jedynie narzekać na małą ilość rodzajów broni, gdyż on ponad połowy gry chodziłem tylko z dwoma na prawdę przydatnymi, plus standardowy karabin.


 Twórców można jeszcze pochwalić za niesamowicie barwne i ładnie wyglądające lokacje. Większość z nich jest przemyślana i nie ma zazwyczaj drugich takich samych. Zwiedzamy wieżowce, jaskinie, podziemne miasto, statek - na prawdę został tutaj odwalony kawał dobrej roboty. Nie można się nudzić przy tym, a dodatkowo specyficzna stylistyka, która jak najbardziej pasuje do tej gry zachwyca na każdym kroku. Możemy być po prostu dumni z Polaków, którzy zrobili całkiem dobrą i na swój sposób innowacyjną grę. Plusem jeszcze Bulletstorma są bardzo dobrze przetłumaczone skill-shoty. Przykładowo, headshot został przetłumaczony jako skill-shoty Arbuz, co mnie bardzo zaskoczyło i wywołało banana na twarzy. Jest więcej także humorystycznych nazw, za co jestem jak najbardziej wdzięczny.

Plusy:
- Ciekawy i oryginalny system rozgrywki.
- Dobre tłumaczenie.
- Momentami dobry humor.
- Lokacje.
- Genialnie przetłumaczone skill-shoty.

Minusy:
- Fabuła.
- Przesadny wulgaryzm.
- Mało rodzajów broni.
- Dialogi.

sobota, 12 marca 2011

Gemini Rue - Recka!

Gemini Rue jest dość świeżą grą przygodową studia, a zarazem wydawcy Wadjet Eye Games. Studio nie ma koncie wielu gier, zaś wszystkie są na swój sposób innowacyjne i oryginalne. Gemini Rue jest grą cyberpunkową, stworzoną w starym - oldschool'owym stylu. Czerpie znacząco z produkcji początku lat 90-tych. Sama gra jest dość mroczną, z dobrym kopniakiem fabularnym.

Produkcja opowiada o losach dwóch mężczyzn - Azriel'a Odin'a, który jest byłym płatnym zabójcą rządzącego w tych czasach syndykatu Boryokudan, a drugim bohaterem jest Delta-Six, mężczyzna osadzony w resocjalizującym więzieniu. Podczas pierwszej próby ucieczki została mu skasowana pamięć i tak rozpoczynamy grę. Z początku obie postacie nie będą praktycznie wcale ze sobą związane, jednakże z biegiem fabuły ich losy się połączą dość znacząco.

                              Azriel Odin - ex-mobster syndykatu Boryokudan

Zdecydowanym plusem (bądź minusem, jak dla kogo) jest oldschool'owość tej gry i utrzymanie jej w stylistyce retro. Osobiście mi to przypada bardzo do gustu i jak najbardziej mogłem się wczuć w mroczny klimat tej gry. Gemini Rue jest standardowym "point and click'iem", czyli w zasadzie mamy kilka opcji do interakcji z otoczeniem. Nie ma tutaj żadnych wymyślnych, czy nowych elementów gry - jest to po prostu powrót do starych czasów, lat 90-tych. Czas w grze spędzimy na klimatycznych rozmowach z postaciami, rozwiązywaniu zagadek, czy przeszukiwaniu lokacji. Sama gra odznacza się niezwykle rozbudowanym i dorosłym scenariuszem. Nie jest to kolejna wymyślna bajka, lecz na prawdę dzieło sztuki tego studia. W fabułę można wsiąknąć od razu, praktycznie bez zawahania. Historia jest niezwykle barwna z szeregiem postaci drugoplanowych, które często w późniejszych etapach gry będą się ponownie z nami spotykać. Kolejną zaletą jest system strzelania. Za pewne nie często macie do czynienia w tego typu grach z normalnym strzelaniem. Zazwyczaj takie potyczki w Gemini Rue polegają na wychylaniu się zza osłon (zawsze w trybie osłony, dwa rogi) i ostrzeliwaniu przeciwnika. System jest momentami frustrujący, gdyż posiada pewne błędy, ale na pewno sprawi także wiele frajdy w grze, a także podczas tych momentów będziemy mogli odpocząć od ciągłego myślenia nad zagadkami. Akurat w tym aspekcie gry są one różne. Na samym początku przygody nie będziemy mieli wielu problemów z rozwiązywaniem tych niebagatelnie prostych przeszkód. Jednakże potem możemy mieć wiele problemów. Nie ze względu na kwestię trudności, a po prostu dziwnych rozwiązań. Przykładowo, gdy podczas podroży statkiem zepsuł nam się radar, nikt nie mógł nam pomóc (mając na pokładzie hakera), a naprawiliśmy go kopiąc w niego. Brzmi to dość banalnie, a osobiście męczyłem się chyba z dziesięć minut.

                                     Delta-Six - jeden z bohaterów Gemini Rue

Praktycznie wad ta produkcja nie posiada, oprócz drobnych błędów w samym gameplay'u. Na pewno ucieszy nas dubbing włożony w dialogi, gdzie nie będziemy musieli się nudzić samą muzyką. Gra jest niestety tylko w języku angielskim, ale nie sadzę, że to sprawi wam wielkie kłopoty. Gra jest odpowiednio długa, dostarczy nam dobre sześć-osiem godzin rozrywki, w zależności jak będą szły nam postępy. Sam grając po parę godzin dziennie przeszedłem tę grę w trzy dni. Jestem wielce zadowolony z tego tytułu i śmiało mogę polecić ją każdemu, którego nie frustruje pikselowa grafika, a zarazem lubi tego typu produkcje.

Plusy:
- Mocna fabuła, z bardzo dobrym zakończeniem.
- Dobre dialogi, plus dubbing.
- Dobry, stary old-school z wszelkimi dla niego zasadami.
- Długość gry.

Minusy:
- Czasami irytujące zagadki.
- Drobne błędy w gameplay'u.